Jako mały chłopiec uwielbiałem wsłuchiwać się w opowieści moich dziadków, historie, przypowieści z przesłaniem czy też mądre przysłowia. Nawet jeśli ich znaczenia – dla mnie – nie rozumiałem i w moim wtedy przekonaniu były odjechane, z kosmosu … To jakaś część mnie wsłuchiwała się i skrupulatnie starała się zapamietać obrazy.

Aż parę lat temu – teraz tak to widzę – pokazała się we mnie pewna dojrzałość czy też głód zanurzenia się w słowa starszyzny, nauczyciela, mentora …  Wręcz wypatrywałem na horyzoncie wołając w sobie : „ … Hej, hej czy jest tu kto … Ze starszych gotowy opowiedzieć mi historię … „

Hahaha … Tak naprawdę nie było potrzeby szukania … Bo oni byli zawsze, tylko mnie nie było … Nie byłem obecny …

Starsza pani czekająca w kolejce na wizytę ( o której pisałem wcześniej ), babcia Stefcia, która przed zakończeniem podróży tu na ziemi dwoma zdaniami potrząsnęła moim życiem. Mój tato, mama … Teraz czerpię jeszcze pełniej.

Czy też pan Zbyszek, z którym pracowałem … Jednym zdaniem, czasem jednym słowem poruszał we mnie tak bardzo i głęboko – ja wiem i on tez wie – Wiemy …

Zatrzymać się … 

Zobaczyć … Usłyszeć … I po-czuć …

Dlaczego czasem dzieci bardzo chcą do dziadków ? W moim odczuciu dlatego, że jest im bliżej do siebie. Ich dusze widzą siebie i słyszą – bardziej – tak naprawdę.

Richard Rohr pięknie ujął to w swojej książce, z tym cytatem zostawiam Ciebie i życzę abyś dostrzegł/a …

„Mentorami mogą i powinni być zwykli ludzie. Trzeba ich tylko umieć dostrzec, odszukać i wspierać w tej roli. Musimy sami nawiązać z nimi regularny kontakt, zamiast czekać na ekspertów lub oficjalne zajęcia.

Wieczne poszukiwanie doskonałości jest zwykle wrogiem autentycznego dobra. Zasadę ta stosuje się chyba do wszystkich sfer życia.”